Wiosenno-kulinarnie dzisiaj będzie. Od jakiegoś czasu chodziła za mną zupa pokrzywowa. Lubię zupy. Czas pokrzyw znakomity i w najlepszym rozkwicie. Tak oto powstawała zupa:
- Grzegorz nazbierał (w gumowych rękawicach) garść pokrzyw - najlepsze są "wierzchołki" i garść młodego szczawiu,
- wymoczyłam zielicho w wodzie solą i kilka razy przepłukałam,
- zagotowałam wodę z liściem laurowym i zielem angielskim plus coś typu vegeta,
- warzywa (marchew, pietruszka, cebula, por) podsmażyłam na maśle,
- posiekaną pokrzywę i szczaw przez chwilę też potraktowałam maślano na patelni,
- wszystko połączyłam, doprawiłam pieprzem cytrynowym i młotkowanym z kolendrą.
Na koniec zagęściłam śmietaną. Podawałam z jajkiem. Na koniec wrzuciłam też świeżego lubczyka z ogrodu.
Pyszna i podobna bardzo zdrowa!
Polecam Moi Drodzy!
A teraz przymierzam się do pesta z pokrzyw. Pod ręką tyle dobroci.. Hojność i dary natury wielkie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz