W pracowni kocio i twórczo, ale czuć malizną czasową:) Chwilami czuję się sama u siebie gościem. Najgorzej nie jest, bo widzę, że prace powstają. Doba nieco mi się jakoś obkurczyła ostatnio.
Żeby nie było, że szewc bez butów, a krawcowa bez sukienki (powiedzenie mojej Babuni) - uszyłam sobie lniany worek na glukometr. A co! A Jak!
Kocia Trójca przyłąpana chyba na jakimś zebraniu:)
I Inka udająca, że jej nie ma. Obserwatorka uważna.
Przed nami nowy tydzień. Dobrem zatem!
Alleluja i do przodu:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz